Translate

poniedziałek, 10 lutego 2014

Biblia, czyli najstarsza bajka świata

Dzisiaj przygotowałem prześmiewczą recenzję Biblii. Proszę pamiętać, że tekst ten ma charakter ironiczny. Proszę nie traktować go na poważnie. Na ten tekst należy patrzeć z przymrużeniem oka i jeśli Państwa na to nie stać to proszę od razu odpuścić sobie czytanie tej recenzji, bo nie chciałbym zranić czyiś uczuć. Od razu zaznaczam, że w tym tekście nie propaguję żadnych antychrześcijańskich, ani satanistycznych poglądów.

Wiele czytałem książek fantasy, ale niewiele znam powieści tego właśnie gatunku osadzonego w realiach świata rzeczywistego. "Biblia" jest swego rodzaju serią dwóch ksiąg zwanych "Testamentami". Oczywiście części tej serii powinno być o wiele więcej, jednak podobnie jak w przypadku "Władcy Pierścieni" wydawca zadecydował o skompresowaniu tego zbioru do dwóch ksiąg. Mimo, iż od razu przyznam, że książka nie do końca przypadła mi do gustu to muszę pochwalić autorów "Biblii" za bardzo sprytny ruch marketingowy. Zakończenie pierwszej książki chwilę przed kulminacyjnym momentem całej historii. Jednak pomijając dalsze zdania wstępu, przejdźmy do samej recenzji.

Cała akcja rozpoczyna się od potężnego człowieka, którego imienia nie znamy, aż do połowy pierwszej części serii. Owa postać samym słowem była w stanie stworzyć świat. Znamy ten motyw, czyż nie? Scena niemal wyjęta z powieści C.S. Lewisa "Opowieści z Narni", w której Aslan swoim potężnym rykiem stworzył cały wszechświat. Jednak powróćmy do "Biblii" i lekkiego absurdu stworzenia świata i człowieka. Pierwszego dnia stworzone zostało światło, a dopiero czwartego dnia Bóg (bo tak jest określany w tej powieści) stworzył źródło światła czyli Słońce. Niezbyt przemyślane. Dodatkowo warto wspomnieć o prawdopodobnie pierwszej myśli czysto feministycznej utrwalonej na papierze w dziejach. Bóg stworzył cały wszechświat z niczego ale do stworzenia kobiety potrzebował żebra, do którego stworzenia też niczego nie potrzebował. Czyli co? Kobieta jest dużo bardziej złożona niż cały świat? 

W całej pierwszej części jesteśmy świadkami historii o bardzo wielu wątkach, które mimo wszystko w mniejszym lub większym stopniu zmierzają do jednego nieuchronnego końca, czyli zbawienia ludzkości przez "mesjasza". Jednak zapytajmy, po co nam zbawienie? Szybko to wyjaśnię. Owy wszechmocny Bóg stworzył sobie kilku synów bo się czuł trochę samotnie i nazwał ich Archaniołami. Najsilniejsi z nich to Michał i Lucyfer. Niestety po jakimś czasem kochany ojczulek znudził się swoimi nowo stworzonymi dziećmi i postanowił sobie stworzyć nowy model dzieci. Jednak trochę poskąpił na materiałach i stworzył wybrakowane istoty zwane ludźmi. Nic dziwnego, że się Lucek wkurzył jak się dowiedział, że woli ludzi niż anioły i archanioły. Niestety Lucyfer został wyrzucony z raju za swoje skrajne poglądy i musiał rozkręcić własny interes w piwnicy. Uwaga tutaj robi się dosyć zabawnie. Bóg stworzył jabłoń, z którego nikt nic nie może zerwać żadnego jabłka bo będzie mądry, więc Lucyfer przebrał się za węża i przekonał pierwszych ludzi do zjedzenia tego jabłka przez co ludzie zostali wyrzuceni z nieba...... Pozostawię to bez większych komentarzy. Wszechmocny Bóg mógł chyba przewidzieć, że to się stanie skoro jest także wszechwiedzący. Po jego poczynaniach można się skłaniać to stwierdzenia, że jest on czarnym charakterem tej opowieści. Co ciekawe przez całą powieść całkiem nieźle manipuluje ludźmi tak aby zawsze go wielbili. Jednak popatrzmy co się dzieje dalej. Nakłania do bratobójstwa, zsyła na Egipt plagi, zatapia całą ludzkość (jak w filmie "2012"), spala całe miasta i zamienia ludzi w słupy soli. Muszę przyznać, że facet ma styl. Chociaż po jego wyczynach myślałem, że poznamy jego imię w nieco inny sposób niż używając krzaku jak krótkofalówki. Muszę przyznać, iż czytając ten fragment śmiałem się do rozpuku. Była to bardzo udana wstawka komediowa. 

Chwilę potem poznajemy syna Jahwe (imię Boga), a imię jego Jezus Chrystus. On akurat jest typowym bohaterem pozytywnym. Jeździł po Izraelu i uzdrawiał wszystkich na drodze. Niestety sytuacja dosyć poważnie się komplikuje i Jezus wpada w nie lada tarapaty i zostaje skazany na śmierć. Najgorsze, że jego przeznaczeniem miała być śmierć za ludzkie grzechy. Śmierć godna największych bohaterów romantycznych. W każdym razie Chrystus został powieszony na krzyżu, a jego ojciec nawet się nie kwapił, żeby go uratować. Na szczęście Jezus okazał się niezłym magikiem i sfingował własną śmierć. W dokumentach było napisane, że zginął, więc grzechy zostały odpuszczone ludzkości, a sam Jezus mógł wrócić do przyjaciół już po 3 dniach! To jest prawdziwy umysł. Ostatecznie książka kończy się chwilę po przepowiedni końca świata. Czemu koniec świata? Bo Bóg nas kocha. Całkiem logiczne.

Podsumowując: niezrozumiałe. Wiele wątków słabo ze sobą połączonych. Bardzo rzadko znane są dalsze losy wielu bohaterów. Jednak przez całą powieść przewija się motyw wszechmocnego Jahwe, który wysyła do piekła "syna" za to co  tak sam robił w dalszej części powieści, czyli prościej mówiąc, eksterminacja całego gatunku ludzkiego. Co mnie w tej książce dziwi najbardziej? Dziwi mnie to, że na podstawie tej dwuczęściowej serii powstała religia o nazwie "chrześcijaństwo" i "judaizm", lecz ta druga religia nawiązuje tylko do pierwszej części historii. W sumie przypomina to "jedaizm" powstały no podstawie "Gwiezdnych Wojen". Okazuje się także, iż jest to najpopularniejsza książka świata. Nie do końca rozumiem fenomen "Biblii". Część opisowa jest tam bardzo okrojona jeśli w ogóle takowa istnieje. 

Mimo wszystko "Biblia" przekazuje wiele prawd życiowych i zasad moralnych, które każdemu z was polecam. Dla wielu ludzi ta seria jest przewodnictwem życiowym i mam nadzieję, że wielu z was dostrzeże w tej książce jakieś podłoże moralne do dalszego postępowanie w życiu. Warto przypomnieć, że jest to książka, którą mimo wszystko warto przeczytać chociaż we fragmentach, bo jest to powieść, o której trzeba sobie wyrobić osobiste zdanie na jej temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz